Warto na wstępie zaznaczyć, że głównym inicjatorem restytucji żubrów był nie kto inny, jak Jan Sztolcman, polski zoolog, podróżnik, ornitolog i myśliwy, który w 1923 r. na Międzynarodowym Kongresie Ochrony Przyrody w Paryżu jako delegat Państwowej Komisji Ochrony Przyrody przedstawił polski projekt ratowania gatunku Bison bonasus. Rzeczpospolita Polska, która w dwudziestoleciu międzywojennym podjęła się uratowanie gatunku, zapoczątkowała to dzieło bez unijnych dotacji i medialnego wsparcia, za pieniądze polskich obywateli, wydając niejednokrotnie równowartość nowego samochodu za zakup jednego żubra.
W 1929 r., kiedy rozpoczynała się hodowla restytucyjna żubrów, każdy osobnik był niezwykle cenny. W sumie w restytucji wzięło udział dwanaście żubrów, tzw. grupa założycielska. Po II wojnie światowej w polskiej części Puszczy Białowieskiej znajdowało się siedemnaście żubrów, a w 1952 r. pierwsze osobniki zostały wypuszczone na wolność. Od tego czasu populacja żubrów w Polsce systematycznie rosła, oprócz okresu zahamowania wzrostu liczebności w drugiej połowie lat 80. minionego stulecia, co spowodowane było prawdopodobnie przez próby stabilizacji wielkości populacji poprzez odstrzały selekcyjno-redukcyjne w Puszczy Białowieskiej, głównie młodych osobników, oraz konieczność eliminacji samców, u których doszło do pojawienia się pierwszych przypadków nekrotycznego zapalenia napletka (w skrócie NZN). Zaobserwowano również dwa okresy depopulacji żubrów, w latach 1953–1954 związany z wystąpieniem pryszczycy w rezerwacie gorczańskim (śmierć całego pogłowia), w Pszczynie i Niepołomicach, oraz w 1996 r. gruźlicy u żubrów w Bieszczadach, kiedy doszło do eliminacji zwierząt chorych i podejrzanych ze stada w Brzegach Dolnych.
Pomimo problemów zdrowotnych, a także redukcji populacji białowieskiej żubrów, ich ogólna liczebność wciąż rosła i obecnie wynosi w Polsce blisko 1700 żubrów, a na świecie ponad 6500. Wynika z tego, że co czwarty żubr jest Polakiem. Od początku restytucji żubrów w opiekę nad nimi byli zaangażowani leśnicy i naukowcy, głównie lekarze weterynarii i zoolodzy. To właśnie dzięki tym ludziom populacja dynamicznie się rozwijała - i rozwija, gdyż wciąż są tworzone nowe hodowle, zarówno wolne, jak i zamknięte.
Obecnie, kiedy w Polsce żyje najwięcej żubrów na świecie, podejście do ich ochrony musiało ulec zmianie. Już nie każdy osobnik jest na wagę złota, chroniona musi być cała populacja. W momencie kiedy żubrów jest więcej i wzrosło ich zagęszczenie, a także zwiększył się ich kontakt z innymi wolno żyjącymi przeżuwaczami oraz zwierzętami domowymi, które przebywają na pastwiskach w sąsiedztwie bytowania żubrów, głównym zagrożeniem stały się choroby zakaźne i inwazyjne, na które żubry są wrażliwe. Badania naukowe z zakresu epidemiologii weterynaryjnej pokazują, że żubry przebywające na terenach mozaikowych (łąki, lasy), bliższych siedliskom człowieka, są bardziej narażone na infekcje wirusowe i bakteryjne oraz inwazje pasożytnicze w porównaniu z tymi przebywającymi w zwartych kompleksach leśnych. Ponieważ żubry są zwierzętami stadnymi i socjalnymi, rozprzestrzenianie się chorób w grupie następuje bardzo szybko. Dlatego też zwierzęta wykazujące objawy chorobowe, które u żubrów nie są wcale łatwe do zaobserwowania, powinny być jak najszybciej eliminowane. Choroby młodych żubrów oraz tych w średnim wieku są zawsze zjawiskiem patologicznym, dlatego ich śmierci nie można nazwać naturalną. Z drugiej strony mało etycznym wydaje się pozostawienie żubra wycieńczonego chorobą i konającego z głodu, pragnienia lub z objawami bólu spowodowanego urazami, np. po wypadku komunikacyjnym. Badania naukowe pokazały również, że w przypadku prowadzenia eliminacji znacząco ulega poprawie stan zdrowia całej populacji. A przecież oczywistym jest, że żubry uratowano między innymi dlatego, że była i jest prowadzona czynna ochrona ich zdrowia.
Czytaj dalej na następnej stronie...