Najwyższa Izba Kontroli zwraca uwagę na wysokie zaległości z tytułu opłat za gospodarowanie odpadami. W 22 gminach objętych kontrolą kwota ta stale rosła i na koniec I półrocza 2017 r. wyniosła ponad 49 mln zł. Najwyższe zaległości mają duże miasta, w szczególności Wrocław i Warszawa (odpowiednio ponad 21 mln i ponad 12 mln). Jakkolwiek we Wrocławiu, dzięki skutecznym działaniom windykacyjnym, zaległości stale się zmniejszają, to np. w Warszawie problemem jest skuteczność takich działań. W dwóch warszawskich dzielnicach (Mokotów i Wawer) kontrola wykazała, że upomnienia do dłużników wysyłane były w terminach od 11 dni do ponad 4 lat od powstania zaległości. Tytuły wykonawcze wystawiano natomiast od 15 do nawet 878 dni od terminu zapłaty wskazanego w upomnieniu. Burmistrzowie usprawiedliwiali ten stan m.in. szczególną specyfiką opłat za gospodarowanie odpadami, znaczną liczbą kontrahentów w tych dzielnicach oraz brakami kadrowymi. Niemal powszechną i naganną praktyką, nie tylko w Warszawie ale i w innych gminach, było wysyłanie upomnień lub wystawianie tytułów wykonawczych zbiorczo, w określonych odstępach czasu (np. raz do roku lub raz na kwartał), zamiast bezpośrednio po powstaniu zaległości.
Zaniechania i zwłoka w ustalaniu podmiotów zobowiązanych do ponoszenia opłat oraz brak skuteczności w egzekwowaniu tych opłat, przyczyniły się do tego, że w większości kontrolowanych gmin nie bilansowały się koszty gospodarowania odpadami z przychodami z opłat za ich wywożenie, utylizację, recykling. A zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości system gospodarowania odpadami powinien być zbilansowany. W ocenie NIK, przejściowa nierównowaga może wystąpić nawet, gdy opłaty są dobrze skalkulowane, natomiast trwała nierównowaga może świadczyć o źle skalkulowanej stawce opłat. W takiej sytuacji gminy powinny przeprowadzać ponowna kalkulację nawet raz w roku.
Jak wykazało badanie kwestionariuszowe NIK, zdecydowana większość pytanych gmin jako powód niezbilansowania systemu, oprócz zbyt niskich stawek opłat, wskazała zaległości w ich wnoszeniu oraz problemy z ich egzekwowaniem. Zwracano też uwagę na problemy ze składaniem przez właścicieli nieruchomości, deklaracji o wysokości opłat.
Odrębnym problemem są „dzikie wysypiska”. Zgodnie z definicją stosowaną w statystyce publicznej to miejsce nieprzeznaczone do składowania odpadów, na którym porzucane są odpady komunalne. NIK zwraca uwagę, że problem ten nie zniknął wraz z wprowadzeniem nowego systemu gospodarowania odpadami.
W 13 z 22 kontrolowanych gmin istnieją bądź istniały „dzikie wysypiska”. W okresie od 1 stycznia 2015 r. do 30 czerwca 2017 r. na terenie tych gmin wykryto 5 694 takich miejsc, z czego prawie wszystkie zlikwidowano (5 633). Wywieziono z nich ponad 15 i pół tysiąca ton odpadów. Kosztowało to gminy ponad 5 i pół mln zł. Najwięcej „dzikich wysypisk” wykryto w Krakowie (3 056) i Warszawie (1 530 ). Wśród zidentyfikowanych przez kontrolę NIK zjawisk mających wpływ na taki stan rzeczy należy przede wszystkim wskazać:
-
zaniechanie przez część gmin kontroli wywiązywania się z obowiązków dotyczących gospodarowania odpadami komunalnymi, zarówno przez właścicieli nieruchomości jak i firmy odbierające odpady, co w istotny sposób osłabiło funkcje nadzorcze gmin i możliwości identyfikacji i eliminowania niekorzystnych zjawisk ;
-
nieobjęcie gminnym systemem gospodarowania odpadami właścicieli nieruchomości zobowiązanych do wnoszenia opłat oraz nieprowadzenie ewidencji indywidualnych umów z właścicielami nieruchomości nieobjętych tym systemem. W konsekwencji mogło to mieć wpływ na jego szczelność;
-
brak możliwości oddania do utworzonego przez gminę punktu selektywnej zbiórki odpadów komunalnych niektórych rodzajów odpadów powstających w gospodarstwie domowym, a często spotykanych na „dzikich wysypiskach” (zwłaszcza tzw. „gabarytów”, zużytych opon, farb i lakierów).
Czytaj dalej na następnej stronie...