– W Wielkiej Brytanii, koszt zależy od tego, czy wybierzemy Anglię, Szkocję czy Walię. W Szkocji studia dla Polaków są za darmo. W Anglii to jest koszt 9 tys. 250 funtów rocznie. Najdroższe są studia w USA – 20 tys. dolarów i więcej za rok, ale najzdolniejsi studenci mogą studiować za darmo – zaznaczył Przemysław Jeziorowski.
Na terenie Wielkiej Brytanii, przeciętny średni roczny koszt studiów to ponad 9 tysięcy funtów. Jednak wszyscy obywatele UE, mogą liczyć na pożyczkę rządową, która pokrywa pełne czesne na uczelniach publicznych i do kwoty 6 tysięcy funtów na prywatnych. W Walii, koszt studiów to również praiwe 9 tysięcy funtów, jednak blisko 2/3 kwoty finansuje rząd.
– W Wielkiej Brytanii system jest tak skonstruowany, że można studiować i pracować. Chyba że jest to medycyna, wówczas student nie ma czasu na pracę. Podobnie jest w USA. Różnica jest taka, że godziny, w których możemy legalnie pracować w USA jako studenci, będą ograniczone. W krajach europejskich takich przepisów nie ma – mówił Jeziorowski.
Przeprowadzane procesy aplikacyjne, w każdym kraju wyglądają inaczej i działają na innych zasadach. Na terenie Anglii, wszystko odbywa się za pośrednictwem internetowego systemu UCAS, w Danii – systemu aplikacji OPTAGELSE. Jeśli jednak nastąpi sytuacja, gdy przejście przez proces aplikacyjny jest dość uciążliwe i sprawia nam trudności, najlepiej, aby w takiej sytuacji zasięgnąć pomocy wykwalifikowanych doradców. Co więcej, mogą oni podpowiedzieć w wyborze kierunku.
Warto zaznaczyć, że nastąpienie brexitu nie powinno wpłynąć na studia a Wielkiej Brytanii, przynajmniej na przestrzeni najbliższych dwóch lat.
– Studenci będą studiowali na takich samych warunkach co obywatele Wielkiej Brytanii, czyli będzie zapewniona rządowa pożyczka na czesne, którą spłaca się rok po zakończeniu studiów. Dla obywateli krajów UE czesne przez najbliższe dwa lata się nie zmieni. Nikt nie wie, ile procedura brexitu będzie trwała i jak się zakończy, więc dlatego gwarantują warunki tylko dla studentów rozpoczynających studia w tym i przyszłym roku – tłumaczył ekspert Jeziorowski.