Oficjalnym ogniskiem rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń jest wioska Czapuń w rejonie Iwja, chociaż zwierzęta te są wybijane również w innych regionach Białorusi.
Według radia Svoboda, mieszkańcy wioski Tiesnowaja w rejonie stołbcowskim próbują odeprzeć ataki nieproszonych gości, przez co lokalne władze proszą o pomoc OMON.
Ludzie są nastawieni bardzo agresywnie, wychodzą z łopatami, każdy bieże to, co ma pod ręką. Rolnicy stracili zaufanie do władz, podkreślając iż wieprzowina niby jest ważona, jednak zaświadczenia, które otrzymują są bez pieczątek. Stąd rodzą się obawy czy biorąc świnie o wadze 300 kilogramów, nie dostaną rekompensaty za 50-60 kg?
Departament nadzoru weterynaryjnego w Ministerstwie Rolnictwa poinformował o objęciu środkami zaradczymi coraz większego obszaru. Głównie chodzi tu o strefę w odległości 40 km od ogniska wystąpienia wirusa, czyli Iwja, Stołbc, Wołożyna, Nowogródka i Korelicz. Do tej pory wybito już niemal 2 tysiące sztuk trzody chlewnej.
Jak podaje białoruski premier Miasnikowicz, źródłem infekcji jest skażona pasza sprowadzana z zagranicy od prywatnych producentów, a do walki z rozprzestrzenianiem się tej choroby powołano specjalny sztab kryzysowy, którego celem jest likwidacja ognisk występowania wirusa.
W związku z tym, na granicy polsko-białoruskiej położono maty dezynfekcyjne. Z kolei z Białorusi nie wolno sprowadzać żywca wieprzowego, mięsa i jego przetworów. Jednakże prócz dezynfekcji pojazdów przekraczających granicę drobiazgowej kontroli poddane są również bagaże, w tym także kanapki.