Dopiero wejście w życie nowych PUL dla puszczańskich nadleśnictw w 2012 r. odmieniło sytuację. Pod naciskiem organizacji pozarządowych resort środowiska radykalnie zmniejszył możliwą do pozyskania ilość drewna i wyłączył z użytkowania kolejne powierzchnie, co uniemożliwiło leśnikom usuwanie odpowiedniej liczby zaatakowanych drzew, by ograniczyć przerzucanie się kornika na jeszcze zdrowe.
Już w 2013 r. w Nadleśnictwie Białowieża wyznaczono 55 tys. m sześc. zasiedlonych świerków, potem blisko 117 tys. m sześc., w następnym roku prawie 152 tys. m sześc. Ten skokowy wzrost trwa do dziś.
Wbrew temu, co twierdzą organizacje ekologiczne, fakty świadczą o tym, że dzięki cięciom sanitarnym leśnicy byli w stanie utrzymywać równowagę korzystną dla różnorodności biologicznej w Puszczy Białowieskiej.
Od początku lawinowej gradacji w 2012 r. do końca kwietnia tego roku w trzech puszczańskich nadleśnictwach kornik zaatakował 834 tys. drzew (ok. 1 mln m sześc.), a usunięto ich w tym czasie tylko nieco ponad 160 tys., bo na więcej nie pozwoliły plany urządzenia lasu. Kolejne połacie Puszczy zamierały nie z powodu nieskuteczności cięć sanitarnych, lecz ich braku.
Po pierwsze bezpieczeństwo
Presja ekologów doprowadziła do spętania rąk leśnikom i eksplozji gradacji, obecnie środowiska ekologiczne przekonują, że na walkę z kornikiem jest za późno, trzeba Puszczę zostawić samą sobie i obserwować „procesy naturalne”. Lecz leśników nadal obowiązują konsultowane społecznie plany urządzenia lasu (w przypadku Browska i Hajnówki w formie niezmienionej od 2012 r.), plan zadań ochronnych dla obszaru Natura 2000 Puszcza Białowieska, ustawa o lasach czyniąca nadleśniczych odpowiedzialnymi za powierzone im lasy, szereg przepisów o bezpieczeństwie publicznym itd.
Czytaj dalej na następnej stronie...