Krowy mają niewielki wpływ na globalne ocieplenie
Pierwsze sensacyjne doniesienia o tym, że krowy produkują więcej gazów cieplarnianych niż transport pojawiły się po opublikowaniu w 2006 roku raportu FAO „Długi cień hodowli zwierząt” (Livestock long shadow). Do obliczeń emisji gazów przez zwierzęta wzięto także wylesianie terenów pod pastwiska oraz pod produkcję pasz, a w innych działach tego nie uwzględniono. Profesor Frank Mitloehner z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, światowy autorytet jeżeli chodzi o gazy cieplarniane podaje, że rozkład ich emisji (CO2, CH4, N2O,) w USA przedstawia się następująco – 28% transport, 28% energetyka, 22% przemysł i 9% rolnictwo z produkcją zwierzęcą.
USA to największy na świecie producent mleka i wołowiny oraz drugi (po Chinach) producent wieprzowiny.
Federalny Urząd Ochrony Środowiska w Niemczech wylicza, że tylko 8,2 % emisji gazów cieplarnianych pochodzi z rolnictwa, czyli z produkcji roślinnej i zwierzęcej. A Niemcy, to z kolei największy producent mleka i wieprzowiny oraz drugi wołowiny (po Francji) w Unii Europejskiej. Stąd całkowicie bezsensowne jest nawoływanie do rezygnacji z hodowli bydła, które co prawda ze zwierząt gospodarskich emituje najwięcej gazów cieplarnianych, ale za to dobrze wykorzystuje pasze włókniste. Wystarczy poprawić żywienie, aby emisja gazów cieplarnianych była niższa, nawet o połowę. Krowy i opasy produkują dwa razy więcej gazów cieplarnianych na pastwisku niż w oborze przy zbilansowanej dawce.
Wysoka wydajność
Duże fermy i wysoka wydajność są bardzo korzystne dla środowiska. Zwierzęta utrzymywane w tego typu oborach mają zbilansowane dawki pokarmowe, a więc choćby z tego tytułu produkują mniej gazów cieplarnianych. Dlatego tak ważna jest jakość wykorzystywanych komponentów paszowych. W przypadku żywienia krów mlecznych jego podstawą jest kiszonka z kukurydzy. Przygotowana w sposób właściwy, przyczynia się nie tylko do podnoszenia wydajności mlecznych, ale również zmniejsza obciążenie środowiska. Ważny jest już sam wybór odmiany kukurydzy z przeznaczeniem na kiszonkę. Warto skupić się na tych o wysokich parametrach kiszonkowych, jak chociażby na DKC3418. Zależność pomiędzy obciążeniem środowiska a wydajnością mleczną dobrze obrazuje następujący przykład: gdy krowy produkują średnio 12.000 kg mleka, to aby uzyskać tę samą ilość mleka potrzeba 2 razy więcej krów o wydajności 6.000 kg, a 3 razy więcej krów o wydajności 4.000 kg. Przed laty mieliśmy w Polsce ponad 5 mln krów, a dzisiaj mamy zaledwie 2,1 mln, czyli 2,5 razy mniej, a produkujemy mleka więcej, bo znacznie zwiększyliśmy wydajność. Jak podaje wspomniany już profesor Frank Mitloehner w USA w 1950 roku było 25 mln krów, a dzisiaj jest ich zaledwie 9,2 mln, ale w tym czasie produkcja mleka wzrosła o 60% do 98,7 mln ton.
Ślad węglowy produkowanego obecnie mleka jest o ⅔ mniejszy niż 70 lat temu.
Na pewno wielu ludziom, a ekologom szczególnie, trudno pogodzić się z faktem, że krowy na pastwisku są większym obciążeniem dla środowiska, niż wysokowydajne krowy karmione zbilansowaną dawką utrzymywane w oborach na dużych fermach.
Fotosynteza – tlen z dwutlenku węgla
Rośliny w procesie fotosyntezy, która jest jedną z najważniejszych przemian biochemicznych na Ziemi, korzystając ze światła, jako źródła energii, wiążą dwutlenek węgla i wodę i produkują z nich węglowodany oraz życiodajny tlen.
Dotyczy to wszystkich roślin, nie tylko lasów, roślin dzikich, ale także uprawnych. Im więcej uprawianej na hektarze zielonej masy, tym większa absorbcja CO2. Jak obliczył profesor Kurt Thelen z Michigan State University, 1 ha kukurydzy absorbuje aż 40 ton CO2 , a 1 ha użytków zielonych 3,7 ton CO2. Natomiast 1 ha lasu wiąże 4-5 ton CO2. Gdybyśmy dokonali bilansu, to okazuje się, że uprawiana w Polsce kukurydza i trawy absorbują ponad 4 razy więcej CO2 niż wydalają go krowy. Kukurydza i użytki zielone w Polsce absorbują ponad 4 razy więcej gazów cieplarnianych niż wynosi ich emisja z produkcji mleka.
Nie tylko lasy i dzikie rośliny są korzystne dla środowiska. Również rośliny uprawne, wśród których prym wiedzie kukurydza, absorbują i to w większym stopniu CO2 niż rośliny w naturalnych ekosystemach. Zresztą okazuje się, że tereny bagienne będące najczęściej pod ochroną, emitują do atmosfery 2 razy więcej metanu (160 mln ton) niż przeżuwacze (89 mln ton). Ale nie musimy osuszać bagien, ani tym bardziej likwidować krów, gdyż metan na drodze fotochemicznego utleniania zostaje zamieniony na CO2 , który z kolei wykorzystują do fotosyntezy rośliny.
Zbilansowana dawka – mniej metanu
Dawki z udziałem pasz treściwych ulegają szybkiemu rozkładowi w żwaczu, co powoduje mniejszą produkcję metanu, gdyż powstaje tu głównie kwas propionowy. Natomiast do syntezy metanu potrzebny jest kwas octowy, który jest produktem końcowym rozkładu włókna. Wytwarzanie metanu i wydalanie go przez krowę na drodze odbijania wiąże się ze znacznymi stratami energii sięgającymi 16 %. Natomiast przy zbilansowanej dawce dla krów wysokowydajnych, gdzie znajdują się pasze treściwe, straty energii wynoszą zaledwie kilka procent. Krowy utrzymywane na pastwisku produkują znacznie więcej metanu, niż otrzymujące zbilansowaną dawkę z kiszonką z kukurydzy w oborze. Redukując nawet znacznie pogłowie zwierząt klimatu nie zbawimy. Nawet jeżeli zmniejszymy emisje gazów pochodzących z produkcji zwierzęcej o 30%, to w skali globalnej będzie to niecałe 3%. Natomiast, gdyby udało nam się to z branżą pozarolniczą byłoby to co najmniej 27%, czyli 10 razy więcej. Zwierzęta, w tym krowy, nie są winne zmianom klimatycznym, co oczywiście nie zwalnia nas z obowiązku dbania o naszą planetę, przeciwdziałania bezsensownym wycinkom lasów, zapobiegania pożarom czy marnotrawstwu żywności.