– To nie jest tak, że mamy początek boomu gospodarczego i kolejne lata będą przynosiły jeszcze lepsze tempo wzrostu. Będziemy za chwilę mierzyć się z pewnymi ograniczeniami, jak np. trudniejsza z punktu pracodawców sytuacja na rynku pracy, czyli coraz mniej rąk do pracy, co może sprawić, że będzie trudniej firmom pozostawać konkurencyjnymi. Impuls ze strony wzrostu transferów socjalnych też będzie wygasał. Gospodarstwa domowe teraz czują przyrost dochodów, ale wkrótce niejako przyzwyczają się do ich wyższych wartości i nie będą sukcesywnie zwiększać konsumpcji - poinformował Kwiecień.
W 2016 roku, średnio na każdego Polaka przypadało około 27,7 tys. dolarów PKB, co daje 68 miejsce w światowym zestawieniu (The World Factbook CIA). W przypadku zachodniego sąsiada, Niemców, było to blisko 48,2 tys. dolarów (27 miejsce). To solidny dowód na to, że Polski kraj musi nadal się czynnie rozwijać, aby zmniejszać dystans i dogonić swoich sasiadów, chociażby w kwestiach finansowych. Wynik 2,8% w odniesieniu do innych krajów Europy nie był najgorszy, ale jednak na zachodzie są kraje znacznie szybciej rozwijające się od naszego (np. Irlandia, Islandia, Hiszpania czy Malta).
– Wyzwanie związane z osiąganiem takiego wzrostu gospodarczego, który pozwoli nam gonić Europę Zachodnią, jest cały czas aktualne. Leży ono przede wszystkim po stronie rynku pracy, większej aktywizacji siły roboczej, która na tle Europy Zachodniej cały czas jest niska. Bez tego w momencie, kiedy fundusze unijne znowu będą się wyczerpywać, np. w kolejnej dekadzie w ramach nowej perspektywy, czeka nas nieuniknione spowolnienie – podkreślił Przemysław Kwiecień.