| Autor: mikolaj

Prowincjonalne „glamour”

Opowieść o ludziach z prowincji, którzy nie dali się wykluczyć. Jedni uciekają stąd, inni robią zmianę jakościową i technologiczną budując „nowe” na „starym” z poszanowaniem tradycji i swoich korzeni.

Prowincjonalne „glamour”

Od władz lokalnych Diana oczekiwałaby lepszej komunikacji w małym wymiarze. To problem społeczny, dziś  szukamy kontaktów i logujemy się na Fb, mimo to zatraciliśmy umiejętność pójścia do sąsiada i zaproszenia go na lampkę wina. Kiedyś małe miejscowości były prawdziwą wspólnotą.

Prowadząc spełnione życie, niezależnie od tego czy chodzi o stowarzyszenie, Park Róż czy kulturę w Forster Hof, siłę czerpie z tego, że w innych dziedzinach życia powiodło jej się, ma  czworo dzieci. „Wiem, to jest ostro konserwatywne, trochę jak w romansach Rosamundy Pilchner (wziętej pisarki piszącej w kuchni przy wychowywaniu dzieci – dop. autorki), ale to daje szczęście. Żeby się odnaleźć na prowincji - wg Diany – kobieta powinna wiedzieć czego chce. Wiele kobiet nie ma żadnego zadania, mimo że dobiega do 40-stki, przez co brakuje im poczucia zadowolenia i dumy. Telewizja sugeruje nam, że szczęście  jest czym innym niż jest oraz co jest dobre a co złe....

Czy jest nowoczesną Europejką?
A jakie właściwie są dziś "kryteria” - długo zastanawia się Diana. Zna języki obce, dużo podróżowała, ale jest tradycjonalistką i się tego nie wstydzi. Widać, że cała Europa się integruje, ważne by regiony miały własną tożsamość – przekonuje Podlesch, która żyje teraźniejszością nie zapominając o korzeniach i historii.
 
POWOZEM W PRZYSZŁOŚĆ
Istnieje taka Polska, gdzie większość młodych ludzi wyjechało zaraz po szkole i już nigdy nie wraca. Socjologowie próbują nazywać ją kryptonimem B lub C, ale jak to dokładnie określić? W takiej Polsce Zachodniej w Goli Wąsoskiej, w dolnośląskim powiecie góreckim swój biznes prowadzą bracia Kutzmannowie. Produkują powozy i dorożki konne w firmie rodzinnej, którą stworzył przed laty ich ojciec. Maciej jest przed 30-stką,  Marek ma 34 lata, obaj skończyli kilka kierunków studiów. Marek projektuje bryczki, zajmuje się technologią i organizacją produkcji, skończył zarządzanie, marketing oraz bhp a Maciej  będąc inżynierem uzupełnił wykształcenie o finanse, rachunkowość oraz handel międzynarodowy. Jednak najlepszą szkołą jest prawdziwe życie i realne prowadzenie biznesu. Są poniekąd rozczarowani teoretycznymi studiami, gdzie wiedza szybko się dezaktualizuje, dziś Marek stwierdza, że studiował nie marketing, ale historię marketingu. Oczekiwali więcej, ale mieli otwarte umysły i własną kreatywność.


Dlaczego wrócili na wieś po studiach z Wrocławia?
To głęboka wieś, bez większych perspektyw na ciekawą pracę, największa prowincja, ale fajny region jeśli chodzi o przyrodę czy turystykę. Zostali od młodości nauczeni pracy w firmie prowadzonej przez ojca. Tato jest przykładem, że ciężką pracą dużo się zdobywa. To przekładało się na efekty ekonomiczne i ułatwiło decyzję, jeśli są pieniądze i satysfakcja, to dlaczego coś zmieniać - zgodnie stwierdzają bracia uzupełniając się w biznesie. Nasze produkty to nie tylko rozrywka, rekreacja, ale i zachowanie ras koni.


Czytaj dalej na następnej stronie...


Tagi:
źródło: