– Ponieważ koszty kapitałowe zależą od kosztów energii, mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym. Im tańsza będzie energia, tym mniejsze będą nakłady inwestycyjne, więc docelowo energetyka odnawialna wygra. Co do tego nie ma wątpliwości, pytanie, w jakim czasie to nastąpi. Natomiast w przypadku energetyki tradycyjnej, konwencjonalnej, elektrowni cieplnych, które wykorzystują paliwa stałe lub gaz, istotnym kosztem wytworzenia energii jest właśnie paliwo, to jest koszt zmienny. Dzisiaj w przypadku węgla to jest 12–13 zł za GJ, w przypadku biomasy 30–40 zł, a w przypadku gazu ziemnego – około 40 zł. Te koszty wcale nie będą malały, ponieważ paliw będzie coraz mniej – mówi Tomasz Podgajniak.
Niemniej jednak, dzisiejsze niskie koszty funkcjonowania energetyki konwencjonalnej wynikają tylko z faktu, że w latach 70. i 80. poniesiono ogromne nakłady na budowę sektora energetycznego w Polsce.
– To wtedy zbudowaliśmy większość potencjału, który dzisiaj jest. On był potem modernizowany, ale nie pamiętam, żeby powstała jakaś nowa elektrownia po 1990 roku – mówi Tomasz Podgajniak. – OZE mają co najmniej kilka zalet, przede wszystkim wykorzystują zasób, który dociera do nas za darmo, więc z czasem koszty będą coraz mniejsze. Ta energetyka może być instalowana wszędzie, bzdurą jest mówienie, że w Polsce nie ma ku temu warunków słonecznych czy wiatrowych. Gorzej z hydrologicznymi, ale i to dałoby się poprawić. Ogółem krajowe zasoby OZE są wystarczające, żeby docelowo pokryć wszystkie nasze potrzeby.
Dlatego też przy obecnej rosnącej wydajności paneli fotowoltaicznych, 11 tys. km kw. paneli słonecznych pozwoliłoby pokryć krajowe zapotrzebowanie energetyczne. Fotowoltaika jest coraz tańsza, dlatego z czasem takie inwestycje będą coraz łatwiej dostępne. Może to spowodować całkowitą zmianę podejścia konsumentów do wykorzystania zasobów i oszczędzania energii.
– Kiedy konsument staje się prosumentem, zmienia swoją optykę. Zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie marnuje pozyskiwanej energii albo jak ją wykorzystywać w sposób optymalny. Dzisiaj nie zastanawiam się, czy włączyć czajnik, żeby zrobić herbatę o godzinie 20.00 czy 6.00 rano, robię ją wtedy, kiedy chcę. Ale za chwilę może się okazać, że opłaca mi się włączyć lodówkę o godzinie 12, w dolinie cenowej, a wyłączyć ją o 20.00, kiedy system ma największe zapotrzebowanie i ceny powinny być jak najwyższe – mówi wiceprezes PIGEOR.