| Autor: redakcja1

Rok 2015 był najtrudniejszym w historii polskiej kukurydzy

Z powodu suszy i niskiego poziomu wód gruntowych bieżący rok dla producentów kukurydzy był wyjątkowo trudny. Mogą ucierpieć również hodowcy bydła mlecznego i mięsnego, dla których roślina ta jest podstawą produkcji pasz. Jest jednak szansa, że w 2016 roku uda się odbudować zapasy nasion i kiszonek na pasze, o ile pogoda będzie bardziej korzystna, a areał upraw kukurydzy utrzyma się powyżej 1 miliona ha.

Rok 2015 był najtrudniejszym w historii polskiej kukurydzy

Problemy hodowców bydła

Ale sytuacja pogodowa najbardziej dotknęła uprawy kukurydzy na kiszonkę, która jest podstawą produkcji pasz dla bydła przeżuwającego, a więc mleka i mięsa wołowego.

Paszy po prostu w pewnym momencie zabrakło – tłumaczy Roman Warzecha. – Kolby były niewykształcone, co sprawiło, że szereg zasiewów na ziarno kukurydzy sprzedano na pniu na kiszonkę, a mimo tego i tak nie udało się zabezpieczyć potrzeb do produkcji mleka oraz mięsa. Szło nam już bardzo dobrze, bo rok wcześniej po raz pierwszy wyeksportowaliśmy prawie dwa mln ton ziarna kukurydzy, która stała się wręcz naszym hitem eksportowym. W tym roku ceny natomiast nie są atrakcyjne i nie pokrywają nawet kosztów produkcji.

Roman Warzecha liczy na to, że w nadchodzącym roku uda się utrzymać areał upraw kukurydzy na poziomie przekraczającym 1 milion ha.

Wyzwania, jakie stoją przed rolnictwem w przyszłym roku to przede wszystkim utrzymanie poziomu produkcji i odbudowa upraw kukurydzy kiszonkowej – wskazuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Roman Warzecha z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin przy Państwowym Instytucie Badawczym w Radzikowie, członek rady Polskiego Związku Producentów Kukurydzy. – Pozostaje ona główną, niedającą się zastąpić paszą przy produkcji mleka oraz mięsa.
Może zabraknąć nasion niektórych odmian kukurydzy
Z uwagi na suszę obniżyła się również produkcja w krajach, które wytwarzają nasiona na potrzeby Polski.

Nasze odmiany są specyficzne, bo muszą mieścić się w tzw. klasach wczesności, które uprawiamy w Polsce, czyli mówimy o liczbie FAO [klasa wczesności] pomiędzy 180 a 300 – tłumaczy Roman Warzecha. – Kraje południa Europy uprawiają kukurydzę późniejszą FAO 400, 500, 600, więc takich nasion nie możemy sprowadzać do Polski, bo po prostu u nas nie dojrzeją. Trzeba więc jak najszybciej zaopatrywać się w nasiona. Globalnie ich nie zabraknie, ale poszczególnych odmian na pewno będzie znacznie mniej.

Krajowa hodowla nasion zachowała się jako jedyna w nowej Unii Europejskiej. Za granicą nie wytrzymała konkurencji i aktualnie zaopatruje 35 do 40 proc. rynku. W Polsce działa szereg firm hodowlano-nasiennych, koncernów międzynarodowych, takich jak KWS, Pioneer, Dekalb, czy Limagrain. Niedawno pojawiła się nowa firma Saatbau, tj. dawna centrala nasienna w Środzie Śląskiej.

Obecnie w Polsce sprzedawane są nasiona przez około 20 podmiotów, a odmiany pochodzą z krajowego rejestru, czyli są u nas zarejestrowane i przebadane – informuje Roman Warzecha. – Ale mamy także wiele pochodzących z tzw. katalogu europejskiego, które są zarejestrowane w innych krajach UE. To wszystko, rzecz jasna, FAO 300, przystosowane dla naszych, krajowych warunków.


Tagi:
źródło: