Mimo wyraźnych sygnałów, że polscy eksporterzy coraz chętniej wchodzą na dotąd nieznane rynki, zdaniem profesora promocja zagraniczna w dalszym ciągu jest niewystarczająca. Ekspert widzi tu ważne zadanie dla rządu.
– To jest jak zwykle proces, który wymaga czasu i ogromnych środków – mówi profesor z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. – Myślę, że rola polityki w tym względzie może być ogromna, uwzględniając spotkania bilateralne, rozmowy nieformalne, które mają ogromne znaczenie. Powodzenie często zależy od relacji biznesowych, czyli relacji międzyludzkich. Jeżeli one się dobrze kształtują, przekłada się to na współprace gospodarczą.
Grant Thornton przewiduje, że najmocniej zwiększy się znaczenie Ameryki Północnej i Południowej. Sprzedaż ma wzrosnąć o 45,3 proc. do 2020 roku, przede wszystkim za sprawą wyższej o 67,4 proc. wymiany handlowej z USA. Ważne jest także poszukiwanie odbiorców w krajach europejskich spoza UE, np. w Norwegii, Serbii, Czarnogórze czy na Białorusi. Udział tych państw w strukturze ma wzrosnąć do 14,5 proc. Szacunki dla tego kierunku byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie sytuacja na Ukrainie i w Rosji. Na razie jednak sytuacja geopolityczna na Wschodzie nie szkodzi znacząco polskiemu eksportowi.
– Rynek wschodni ma marginalne znaczenie dla polskiej gospodarki. To jest gigantyczny rynek i bardzo rozwojowy, ale biorąc pod uwagę rozmiary naszego eksportu wolumenowo i wartościowo, to niezależnie od wszystkich perypetii politycznych bardzo istotnego wpływu na wyniki eksportu nie ma – ocenia prof. Waldemar Frąckowiak.
Eksperci Grant Thornton prognozują, że do 2020 roku wywóz zwiększy się o 35,6 proc., tj. dynamika wyniesie 5,2 proc. rocznie.