Jedynie 58 proc. stad ryb na całym świecie jest poławianych w sposób zrównoważony gwarantujący ich naturalne odnawianie. Pozostałe stada są przeławiane i tym samym zagrożone wyginięciem.
– Jeśli nic z tym nie zrobimy, to tych ryb za parę lub paręnaście lat może zabraknąć. Jest to bardzo duży problem, z którym my – jako przeciętni konsumenci – możemy dużo zrobić, ponieważ jeśli będziemy wybierać produkty pochodzące ze zrównoważonych połowów i robić zakupy odpowiedzialnie, to będziemy wspierać tylko zrównoważone rybołówstwo – tłumaczy Olga Sarna z Fundacji Mare.
W 2011 roku w sposób zrównoważony poławiane były ryby i owoce morza z 61 proc. stad. Za pogorszenie sytuacji przede wszystkim odpowiadają kraje Azji, które zajmują czołowe miejsce w globalnym rankingu nielegalnych połowów ryb. W ten sposób pozyskiwane są na przykład rekiny. Zupa z ich płetwy to znany przysmak w Państwie Środka.
– Rekiny są wyławiane z wody, płetwy są im odcinane, a rekiny z powrotem trafiają do wody. Jest to absolutnie nielegalny sposób połowów, a ma miejsce na bardzo dużą skalę na świecie – mówi Olga Sarna.
Wyginięciem zagrożony jest również tuńczyk błękitnopłetwy. To aktualnie najdroższa ryba na świecie, z której przygotowuje się ekskluzywne sushi.
– Taki tuńczyk – póki jeszcze jest łowiony – jest głęboko mrożony, żeby za 30 lat mógł być sprzedany za jeszcze większe kwoty. A ceny już dziś dochodzą nawet do miliona dolarów – tłumaczy Olga Sarna.
Międzynarodowe certyfikaty to najprostszy sposób, by podczas zakupów wybrać produkty, które pozyskiwane są w sposób nieeksploatujący nadmiernie zasobów mórz i oceanów.
– To przede wszystkim certyfikat MSC, znak z niebieską rybką, który dotyczy połowów dzikich. Jeśli chodzi o ryby hodowlane, które są zupełnie oddzielną kwestią, to one mają certyfikat ASC, który świadczy o tym, że hodowle są zrównoważone – mówi przedstawicielka Fundacji Mare.