Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że ostatnie lata to prawdziwy przełom. Kiedy wiosną tego roku dane Eurostatu ustawiły nasz kraj w samym ogonie Europy, samobiczowanie naukowców i głośne szukanie winnych zagłuszyło nieliczne głosy ekspertów, którzy wskazywali, że po pierwsze mamy jedno z najwyższych miejsc, jeżeli chodzi o tempo wzrostu, a po drugie - rok 2011 to czas, gdy wchodziła w życie reforma nauki, reforma szkolnictwa wyższego, projakościowe finansowanie oraz konkursy pozwalające na finansowanie najlepszych projektów. Nowa polityka państwa polegająca na stymulowaniu współpracy ośrodków naukowych z biznesem i zachęcaniu naukowców do zakładania spółek celowych, czyli tzw. spin-off, też potrzebowała czasu, aby przynieść efekty.
Od sześciu lat obserwuję z bliska świat polskiej nauki, poznałam nie tylko codzienne problemy polskich badaczy, ale także ludzi tworzących na co dzień polską rzeczywistość naukową. Jednak największą satysfakcję czerpię ze zmian w mentalności samych naukowców. Dziś takie słowa jak komercjalizacja wyników badań, współpraca z biznesem czy wreszcie indywidualny sukces finansowy przestają straszyć. Dziś te słowa zaczynają zachęcać do działania i choć nadal nie brakuje naukowców zamykających się w świecie własnych badań, to otwarcie się na świat i dialog z otoczeniem biznesowym i społecznym staje się powoli faktem.
Od niepamiętnych czasów mieliśmy w Polsce zaburzoną strukturę finansowania badań naukowych. O ile w rozwiniętych krajach Unii Europejskiej na finansowanie nauki przeznaczano 1/3 nakładów budżetowych i 2/3 inwestycji prywatnych, to w naszym kraju proporcje były dokładnie odwrotne.
Tak było jeszcze dwa, trzy lata temu. Dziś, mimo że na naukę nakłady z „państwowych pieniędzy” ciągle rośną (w 2011 roku było to 5,6 mld złotych, w 2012 – 6,7 mld), to procentowo jest to już tylko połowa środków przeznaczonych na B+R. A więc epoka badań stosowanych, które ze stosowaniem nie miały poza nazwą nic wspólnego, odchodzi do lamusa. Do lamusa powoli także odsyłamy wizerunek polskiego przedsiębiorcy, który potrafi jedynie kopiować gotowe rozwiązania.
Realizowana przez rząd polityka wspierania wspólnych projektów badawczych ośrodków naukowych i przemysłu, wspierana przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, w świetle danych GUS sprawdziła się. Obecny optymizm potęguje dodatkowo zbliżająca się nowa perspektywa unijna. Tam będzie jeszcze więcej pieniędzy na badania i rozwój, ale głównie na przełomowe i mające zastosowanie w gospodarce projekty.
Z niecierpliwością czekamy na przyszłoroczne dane Eurostatu, które pozwolą porównać polski wzrost nakładów na badania i rozwój na tle pozostałych krajów Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę nasze tempo wzrostu i spowodowaną kryzysem stagnację w większości krajów tzw. „starej Unii”, zaryzykuję prognozę, że będzie to skok bardzo widoczny.