Wprawdzie wnyki znaleziono jeszcze w sierpniu 2017 r., to wyrok w sprawie kłusownika zapadł dopiero kilka tygodni temu.
Stalowe linki rozstawione na ścieżkach migracyjnych zwierząt znalazł jeden z pracowników, który natychmiast poinformował o tym strażników leśnych.
Śmiercionośne pętle zostały w pewnej części zdemontowane w taki sposób, żeby nie stwarzały zagrożenia dla zwierząt. Na miejscu zainstalowano również monitoring leśny, a strażnicy leśni prowadzili obserwacje okolicy.
Dopiero po trzech tygodniach od zainstalowania kamery, kłusownik przyszedł skontrolować swoje pułapki.
Na zdjęciach widać jak dziki chodzą obok zdemontowanych stalowych linek. Sam sprawca przestępstwa przyszedł poprawić wnyki w biały dzień. Jego tożsamość została szybko ustalona, jednak przed długi czas ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Dlatego sprawa znalazła finał w sądzie dopiero w kwietniu tego roku. Sprawca przestępstwa został należycie ukarany.
Kłusownictwo jest przestępstwem budzącym wiele negatywnych emocji. Schwytane w pułapkę zwierzę niejednokrotnie umiera w ogromnym cierpieniu przez kilkanaście godzin, a zdarza się, że nawet kilka dni.
Zgodnie z Ustawą Prawo Łowieckie za kłusownictwo grozi kara pozbawienia wolności do lat 5.
Leśnicy apelują osoby, które znajdą w lesie wnyki o kontakt ze Służbą Leśną bądź policją. Warto przypomnieć, że rozwieszone stalowe linki bądź potrzaski mogą być niebezpieczne także dla ludzi.