- Posuwamy się bardzo powoli. Warunki pracy są niezwykle trudne, teren jest bardzo wymagający. Lasy po przejściu huraganu są w potwornym stanie. To rumowisko – drzewa są poskręcane i potrzaskane. Leżące na sobie pnie tworzą ściany sięgające nawet 3-4 metrów wysokości - mówi Adam Kwiatkowski dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. - Po dwóch tygodniach udrażniania i oczyszczania dróg, weszliśmy wreszcie do lasów. Spustoszony huraganem teren oczyszczany jest przez specjalistyczne firmy. Posuwamy się dosłownie centymetr za centymetrem. Najwięcej prac udało się do teraz wykonać w nadleśnictwie Kartuzy – to ok. 15 proc. wszystkich przewidywanych na tym terenie prac porządkowych. Najmniej, bo tylko 1 proc. zniszczonej powierzchni oczyszczono dotychczas w nadleśnictwach, które podczas huraganu ucierpiały najmocniej. To Cewice i Lipusz – dodaje.
- Klęskowisko jest terenem trudnym i niebezpiecznym. Z tego powodu zdecydowaliśmy, że przy cięciu i wywózce powalonych drzew nie będą bezpośrednio pracować ludzie, a wyłącznie maszyny. Bezpieczeństwo jest naszym priorytetem. Maszyny zapewniają operatorom bezpieczeństwo, kabiny są w stanie ich ochronić. Pilarz jest natomiast praktycznie bezbronny - mówi Marcin Naderza, zastępca dyrektora RDLP Gdańsk. - Po tym, jak drzewa powalane wiatrem, łamały się i skręcały w sposób absolutnie przypadkowy, wewnątrz pni wytworzyły się potężne naprężenia. Podczas cięcia mogą być one bardzo niebezpieczne. Maszyny pracują też szybciej, choć określenie szybkość na terenach poklęskowych nabrało dla nas nowego znaczenia. Prace, które w normalnych warunkach wykonuje się jeden dzień, teraz zajmują około tygodnia - wyjaśnia Naderza.
W akcję usuwania skutków żywiołu zaangażowanych jest już na terenie RDLP Gdańsk blisko 600 osób i około 330 sztuk różnego rodzaju sprzętu. Ludzi i sprzętu brakuje jednak w najbardziej poszkodowanym podczas huraganu nadleśnictwie w Polsce, czyli Lipuszu.
– Zgłosiło się już tam wiele wyspecjalizowanych firm, które mogą pracować przy oczyszczaniu lasu, wciąż jednak uważamy że to mało. Wieść o katastrofalnych w skutkach wichurach rozniosła się już też po Europie, bo mamy coraz więcej sygnałów, że pracą dla nas zainteresowane są firmy norweskie, łotewskie czy estońskie. Z każdym rozmawiamy, sprawdzamy możliwości, doświadczenie i sprzęt. Nie wykluczamy współpracy z nikim – podkreśla Adam Kwiatkowski.
Powalone drzewa trzeba usunąć z lasu jak najszybciej – zajmie to od kilku do kilkunastu miesięcy. Sadzenie nowego lasu może odbywać się na bieżąco zaraz po uprzątnięciu poszczególnych jego fragmentów, wiosną albo jesienią. Obsadzanie spustoszonych huraganem terenów będzie odbywało się prze kilka najbliższych lat. Odnowienie lasu, to nie tylko posadzenie młodych drzewek, ale też cała praca związana z przygotowaniem powierzchni pod te nasadzenia. Takie przygotowania mogą potrwać – w zależności od rejonu – od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy od momentu uprzątnięcia terenu.