Długi pozostawione po kryzysie finansowym z 2008 roku w połączeniu ze spowolnieniem w chińskiej gospodarce mogą doprowadzić do następnego światowego załamania. Tym razem rozmiary kryzysu byłby jednak jeszcze wyższe niż przed ośmioma laty – ostrzegają ekonomiści.
Prof. Ryszard Bugaj uważa, że polski rząd nie jest odpowiednio mocno skoncentrowany na prognozach i budowie scenariuszy na wypadek ewentualnej recesji. Jego zdaniem Polska skupia się jedynie na realizacji aktualnych celów politycznych.
– Patrzę na perspektywy gospodarki światowej przede wszystkim z poczuciem pokory. Bardzo mało wiemy. Zawsze wszystkie kryzysy nas zaskakiwały. Od 2008 roku było już kilka fali optymizmu i pesymizmu. Teraz jesteśmy w fazie raczej pesymistycznej – mówi agencji informacyjnej Newseria Ryszard Bugaj, profesor Instytutu Ekonomicznego PAN.
Ekonomista zwraca uwagę m.in. na obniżkę dynamiki chińskiego wzrostu gospodarczego. Spadek popytu w Państwie Środka jest szczególnie odczuwalne na rynkach surowcowych. Prof. Bugaj zaznacza, że z tego powodu na brak zamówień cierpią gospodarki tradycyjnie oparte na ich wywozie, jak np. Brazylia.
– Niejasna jest także kwestia tego, co stanie się z ogromnym zadłużeniem, które pozostało po kryzysie. Co prawda nie przyniosło ono tego, czego oczekiwali liberalni ekonomiści, czyli wybuchu inflacji, zagrożenie nadal jednak istnieje – zauważa Bugaj.
Jego zdaniem aktualne podejście rządu jest zbyt optymistyczne, a władza nie tworzy żadnych scenariuszy na wypadek ewentualnego kryzysu.
– To mnie o tyle martwi, że nie zrobiono porządnego bilansu. Zawsze trochę sympatyzowałem z propozycjami PiS-owskimi. Zawsze też mówiłem, że one muszą być sensownie skonkretyzowane i żeby się udało, to muszą być ku temu sprzyjające warunki. Nie jest z tym dobrze – stwierdza.
Czytaj dalej na następnej stronie...
źródło: Gospodarz.pl/Newseria foto:
sxc.hu