Na wzór działających we Francji i Austrii bezpośrednich punktów sprzedaży, małopolscy rolnicy żądają, by warzywa, owoce i jaja trafiały z gospodarstw wprost do klientów. Myślą również o możliwości sprzedaży artykułów przetworzonych, np. sera lub konfitur. Mogą na tym skorzystać konsumenci, gdyż przy ominięciu pośredników: sprzedawców, marketów znikną również kilkuprocentowe marże. Rolnicy chcą skrócenia drogi od producenta do konsumenta. Zależy im na wprowadzeniu punktów sprzedaży na podwórkach lub stworzeniu grup gospodarzy sprzedających towar w wyznaczonym miejscu w wiosce.
W wielu innych krajach rolnicy sami odstępują nabiał, mięso czy wino. W Polsce istnieją nadal przepisy poduszczające do sprzedaży produkty nieprzetworzone, surowe warzywa czy owoce. Nie można natomiast sprzedawać masła czy sera, bo produkty te powstają z przetworzonego mleka. Według rolników – nadmiar produktów trzeba wyrzucić, ponieważ rygorystyczne prawo zabrania ich zbytu.
Izba Rolnicza chce uprościć to prawo i zezwolić rolnikom na sprzedaż własnych produktów, a klientom dać swobodę wyboru – czy wolą kupować w sklepie czy bezpośrednio z gospodarstw. Tworzeniem bezpośredniej sprzedaży należy jednak najpierw zainteresować urzędników sanepidu, weterynarii i skarbówki w celu określenia zasad ich działania.
Tymczasem rolnicy żalą się wysoką różnicą w cenach w skupie i w sklepie. Za kilogram ziemniaków otrzymują oni po 10 groszy, natomiast w sklepie taka sama ilość jest sprzedawana za 70 groszy. Zdaniem gospodarzy, ich praca jest niedoceniona i nieopłacalna. Zyskują tylko pośrednicy, natomiast klient kupuje drogo. Sygnały od konsumentów wskazują, że oni również woleliby kupować bezpośrednio u rolników produkty tańsze, świeże i zdrowe.