– Brak rąk do pracy, szczególnie w sadownictwie, przy zbiorach owoców jagodowych czy jabłek, jest problemem. Mamy coraz mniej chętnych do pracy, zarówno jeśli chodzi o Polaków, jak i tych, którzy przyjeżdżają do Polski. Dotychczas główną siłą roboczą przy zbiorach byli obywatele Ukrainy, którzy przyjeżdżają dalej w dużej ilości, ale już coraz częściej szukają miejsca pracy poza rolnictwem – ocenia Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.
Poza tym znowelizowane przepisy wprowadziły obowiązek zgłoszenia przez rolnika do ubezpieczenia w KRUS pomocników, z którymi zawarł umowę o pomocy przy zbiorach. Część sadowników ma problem z przygotowaniem takiej umowy. Ponadto w samym rolnictwie ceny są znacznie większe, gdyż rolnicy muszą płacić za pracę więcej niż rok temu. To wszystko obniża konkurencyjność polskich producentów.
– Musimy mieć na uwadze to, że w krajach na wschód od Polski rozwija się produkcja zarówno owoców, jak i warzyw. Analizując ostatnich kilkadziesiąt lat, można powiedzieć, że produkcja sadownicza przesuwa się od Atlantyku poprzez Europę Środkową, ku Europie Wschodniej. Obecnie to apogeum produkcji mamy na terenie Polski, ale widzimy rozwój na Ukrainie, w Mołdawii, również Rosji. Rozwija się też produkcja ogrodnicza w krajach Azji Środkowej. To będzie dla nas bardzo istotne zagrożenie, bo będziemy musieli z tamtymi państwami konkurować w eksporcie – wyjaśnia Witold Boguta.
Polska eksportuje 1,7 mln ton owoców, a w rekordowych latach jest to 2 mln ton. Już teraz jednak problemem jest spora konkurencja ze strony Ukrainy. O ile jeszcze w 2017 roku Ukraina miała do zagospodarowania na zagranicznych rynkach 20 tys. ton jabłek, o tyle w tym roku jest to nawet ponad 100 tys. Na Wschodzie sprzedają również coraz więcej malin i borówek, gdyż powstające na wschód od Polski plantacje są nakierowane głównie na eksport.
– Dla części z tych przedsiębiorców rynek wewnętrzny danego państwa ma mniejsze znaczenie, natomiast ważne jest to, że skorzystają w danym państwie z niskich cen środków do produkcji, w tym kosztów pracy, wyprodukują wysokiej jakości produkt i chcą go umieszczać na rynkach europejskich – tłumaczy Boguta.
Problemem w dalszej perspektywie może być też samowystarczalność żywnościowa Rosji. Zgodnie z przyjętym programem w przypadku owoców produkcja krajowa przeznaczona na spożycie powinna stanowić 70 proc., w przypadku warzyw – 90 proc. Jeszcze w 2017 roku Rosja sprowadziła 7,1 mln ton świeżych owoców i warzyw. Jeśli produkcja krajowa wystarczy na zaspokojenie potrzeb większości mieszkańców, import znacząco zmaleje.
– Wydaje się, że Rosja ma szansę szybciej zrealizować ten program w odniesieniu do warzyw, gdzie produkcję wielu z nich można w pełni zmechanizować, ale również rozwijają się sady i produkcja sadownicza z roku na rok w Rosji rośnie. Z tego powodu będzie ona importować mniej, w związku z tym ci, którzy dotychczas eksportowali do Rosji, będą chcieli swoje produkty umieścić w innym miejscu, tym samym konkurując również z naszymi produktami – tłumaczy Witold Boguta.