Na początku roku nad Morzem Bałtyckim trwa sezon sztormów. Jednak w tym roku, relacjonują leśnicy, fale wdzierały się znacznie dalej w głąb lądu niż w ubiegłych latach.
To, co leśnicy zobaczyli następnego dnia po ustaniu wichur, wprawiło ich w osłupienie. Pod naporem wiatru i fal padły nawet kilkudziesięcioletnie drzewa. Wzburzone morze zabrało niemal 2 ha lasu. I to nie samych drzew, lecz również gruntu, na którym las rósł.
Po sztormie, na plaży znajdowało się blisko 120m3 drewna. Na brzegu pozostały tylko grube sztuki, te mniejsze od razu zostały zabrane przez fale.
Po sztormie linia urwiska ma długość ponad 1,5 km i ciągnie się przez trzy oddziały.
Cały czas trwają prace mające na celu uprzątnięcie plaży. Nadleśnictwo ma nadzieję, że porządkowanie plaży zakończy się za dwa tygodnie.
Jednak są one znacznie utrudnione, ponieważ ciągniki zrywkowe nie dają sobie rady z grząskimi piaskami na linii wybrzeża.
Nadleśnictwo Choczewo graniczy z morzem na odcinku 24 km. Jak do tej pory była to największa „kradzież” jakiej dopuścił się Bałtyk na tych terenach.